Andrzej_P
Administrator
Dołączył: 25 Sty 2006 |
Posty: 59 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Ostrzeżeń: 0/13
|
Skąd: PODKARPACIE: Krosno |
|
 |
Wysłany: Czw 14:27, 02 Paź 2008 |
|
 |
|
 |
 |
Kilka dni temu spotkałem sie z kolegą i wyruszyliśmy na łowisko na Wisłoku u mnie w Krośnie - na łowisku byliśmy już ok 17:30. Wszystko norma - jakieś brania, albo drobnica, co się bawiła.
...a wszystko zaczeło się od nietypowej sprawy, jak na żółty ser zaciołem szupaka (ok godź. 18:30) - szkoda tylko, że go nie wyciągnołem bo nie było podbieraka, a miał ok 60cm.
Po ok godzinie, jak zrobiło się ciemniej zrobiło się też jak na wojnie - takiego bicia w wode jeszcze nie widziałem - prawdopodobnie to był Kleń, a na dobrą sprawde jakaś rodzina Kleni i to dużych. Uderzenia w wode były co ok 2min ale aż takie, że po jednym ochlapało mi buta, a brzeg był ok 1,5m wyżej
Sytuacja na łowisku nabrała rozmachu, ale niestety bez skutku bo brania prawie umilkły, a wszystkie próby zacięcia kończyły się fiaskiem - może to i lepiej, bo i tak nic konretnego na brzeg nie udało by się nam wyciągnąć 
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Andrzej_P dnia Czw 20:56, 02 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|